Od dłuższego czasu posiadam drukarkę Canon IP4000. Bardzo sobie ją chwalę, bo ma wiele zalet – ładnie drukuje, także zdjęcia, szybka, cicha, drukuje na płytach CD/DVD, w miarę ekonomiczna (jak mi się wydawało). Ostatnio używałem ją jednak praktycznie wyłącznie do druku faktur – o możliwości wydruku zdjęć praktycznie zapomniałem – bo to się nie opłaca, jak się policzy ile kosztuje tusz i papier – lepiej zanieść zdjecia do labu. Lab ostatnio jednak dużą partię zdjęć mi zepsuł, więc z przenoszenia zdjęć na papier zupełnie zrezygnowałem…
Kilka dni temu skończył mi się atrament w jednym z zasobników (każdy kolor jest w osobnym pojemniku) i, jak się okazało, praktycznie wyczerpany był kolejny. Ponieważ do tej pory używałem wyłącznie oryginałów ze względu na jakość, policzyłem, że wymiana będzie kosztować 80-100 zł. Tak się jednak złożyło, że ostatnio widziałem zdjęcia wydrukowane przez kolegi Epsona z systemem stałego zasilania. Tusz nie oryginalny, a zdjęcia praktycznie idealne. Skłoniło mnie to, do zerknięcia na allegro, czy przypakiem do Canona IP4000 ktoś nie sprzedaje CISSa (Continuous Ink Supply System). I okazało się, że jest. 105 zł z przesyłką – cały system wypełniony już 500ml atramentu (5 x 100ml).
Paczka z CISSem dotarła szybko, druga też (jako, że sprzedaca pomylił się i za pierwszym razem przysłał system do innej drukarki). Zawartość standardowa – pojemniki wypełnione tuszem, kartridże do drukarki połączone wężykami z pojemnikami, uchwyt do wężyków, uszczelki pod głowice, filtry do pojemników.
Instalacja jest bardzo prosta, choć trzeba uważać, żeby nie pobrudzić się atramentem. Problemy zaczęły się po uruchomieniu. Drukarka początkowo drukowała, potem zaczęła brudzić, aż w końcu część dysz przestała drukować… Zapewnie w głowicy oryginalny tusz zmieszał się z nowym. Kilkukrotne czyszczenie i wyrównanie dysz rozwiązało jednak problem. Pozostało brudzenie, które jednak z czasem także ustąpiło.
Później potrzebne były jeszcze drobne poprawki instalacji, bo okazało się, że wężyki lekko haczą czasami o obudowę. Udało się to na szczęście wyeliminować i głowica chodzi teraz za każdym razem zupełnie płynnie. Całość wygląda nieco mniej estetycznie, bo przy urządzeniu stoją pojemniki z atramentem, a dodatkowo najrozsądniej było zdjąć górną klapkę drukarki, za to przyjemność z półdarmowego drukowania jest duża.
Co prawda początkowo zakładałem, że tani atrament może być zbyt słaby, żeby drukować zdjęcia, szybko jednak zrewidowałem to założenie. Wyciągnąłem z szuflady zapomniane resztki papieru fotograficznego. Mimo, że papier tani, marketowy, to wydruki wychodziły bardzo ładne. Druk szedł co prawda bardzo wolno, bo drukarka podłączona jest do routera z OpenWRT, który z kolei posiada słabe połączenie wifi z głównym routerem. Skutkiem tego był powolny druk, podczas którego głowica jechała od prawej do lewej strony i odwrotnie z chwilowymi przerwami. Dzięki temu można było zaobserwować, że tak naprawdę drukarka drukuje fotografie trzema warstwami atramentu. Problem z powolnym drukiem łatwo było rozwiązać przez podłączenie komputera do routera kabelkiem (tym bardziej, że połączenie wifi sporadycznie się zrywało i bywały problemy z dokończeniem rozpoczętego wydruku). Okazało się jednak, że wydruk z normalną prędkością jest dużo gorszej jakości. Nie wiem czy to wina kiepskiego papieru (bardzo prawdopodobne), atramentu o innych parametrach niż oryginał, czy też niedopasowania jednego do drugiego. Wygląda na to, że przy szybkim druku atrament nie nadążał wsiąkać w papier przed nałożeniem kolejnych warstw i tworzyły się większe krople. Potwierdza to fakt, że szczególnie mocno widać ten efekt w cieniach, przy ciemnych barwach.
Jest to oczywiście mały wycinek zdjęcia w powiększeniu, natomiast efekt jest bardzo wyraźny. Ponieważ nie chciałem rezygnować z połączenia kablowego ze względu na stabilność, a jednocześnie zupełnie nie zależy mi na czasie wydruku (w przeciwieństwie do jakości), więc postanowiłem spowolnić nieco połączenie. Ponieważ wydruki robiłem z Windowsa, więc użyłem programu Netlimiter, w którym wprowadziłem regułę ograniczającą łączność z portem 9100 routera (printservera) do 50KB/s. Zadziałało jak trzeba i jakość powróciła.
Po co to wszystko? Wymiana dwóch tuszy, kosztowała by tyle samo co system stałego zasilania łącznie z atramentem. Atrament, którego używam kosztuje 32zł za 500ml (5 x 100ml). Koszt tuszu staje się zupełnie pomijalny przy rozważaniu kosztu druku. Jak się do tego doda, że polecany papier do zdjęć z allegro kosztuje 30gr za arkusz A4 lub 0,8gr za 10×15 (mam zamiar wkrótce przetestować), to wychodzi na to, że warto drukować zdjęcia…
Hej, co prawda ip3600 ale zastosowałem tylko uniwersalne zbiorniczki z łatwym napełnianiem. 100 ml za 6 PLN i drukuje ładnie.
W moim wypadku konieczne było wyciągnięcie głowicy i jej przemycie wraz z kanałami tuszu, dopiero po wykonaniu tej czynności jakość wydruków była jak na oryginalnych tuszach.
W moim wypadku wolę ręcznie dolać co jakiś czas tuszu strzykawką niż ustawiać dodatkowe zbiorniki przy drukarce.
A ja myślałem, że zamienników po 10 zł za komplet (5 kolorów, canon ip-4600) nic już nie przebije. A tu proszę można jeszcze taniej 🙂
ja używam od lat zamienników activ jeta i raczej nie zamienię je na inne, mam dobrą jakośc wydruku przy dobrej cenie, nie przepłacam za oryginały i uważam, zę każdy niedowiarek powinien tak naprawdę spróbować wydruku na zamiennikach aby mieć porównanie.