Od pewnego czasu zastanawiałem się czym zastąpić lub uzupełnić mojego skromnego NASa (składowisko danych podłączone do sieci). Do tej pory używałem iConnecta firmy Iomega pozwalającego udostępnić zawartość dysków podłączonych przez USB 2.0. Ponieważ jednak zaczęło mi brakować pojemności, a momentami także wydajności, zacząłem się rozglądać za czymś nowym. Z pomocą przyszła firma QNAP, udostępniając urządzenie noszące nazwę HS-251+, należące do linii SilentNAS, czyli cichych serwerów NAS bez wentylatora.
To co rzuca się od razu w oczy, to HS-251+ nie wygląda jak zwykły NAS. Raczej jak eleganckie urządzenie do postawienia pod telewizorem. I nie jest to przypadek, bo wybierając miejsce dla niego warto poważnie rozważyć salon. Przyznaję, to dość nietypowe stwierdzenie, ale gdy przejdziemy do możliwości, wszystko stanie się jasne.
Konfiguracja sprzętowa
NAS firmy QNAP dysponuje czterordzeniowym procesorem Intel Celeron (J1900) i 2GB pamięci RAM, co czyni z niego całkiem wydajny komputer. Posiada dwie kieszenie na dyski 3,5″ lub 2,5″. Warto zaznaczyć, że jeżeli mają zostać zastosowane dyski talerzowe, to bardzo poważnie należy rozważyć wersję przeznaczoną do urządzeń typu NAS. Ja wybrałem dysk WD Red o pojemności 3TB, dedykowaną dla urządzeń udostępniających pamięć masową. Do testu dodatkowo użyłem WD Purple 1TB, zaprojektowanego z myślą o pracy ciągłej w rejestratorach monitoringu.
Za kontakt ze światem odpowiadają złącza zlokalizowane na tylnym panelu urządzenia. Znajdziemy tam dwa porty Gigabit Ethernet, które sugerują, że mamy do czynienia ze sprzętem o dużej wydajności. Oprogramowanie pozwala na agregację łącza, przez co zyskujemy wirtualny port o przepustowości 2 gigabitów na sekundę. Powinno to pozwolić zbliżyć się do deklarowanej przez producenta wydajności – 224MB/s. Oczywiście w warunkach domowych większość osób nie ma możliwości agregacji portów, co jednak nie oznacza, że nie da się skorzystać z wydajności produktu w inny sposób. Można również przydzielić obu portom różne adresy IP, przypisać wybrane usługi do pojedynczych portów (ale mogą też być dostępne pod obydwoma adresami). Nic oczywiście nie stoi także na przeszkodzie, żeby jeden port pozostawić niewykorzystany.
Poza dość oczywistym gniazdem zasilania, na tylnym panelu są też cztery porty USB – dwa w standardzie 3.0 i dwa 2.0. Poza dość oczywistą możliwością podłączenia do nich dysków USB czy drukarki, możemy także użyć myszki czy klawiatury. I w ten sposób dochodzimy do ostatniego, ciekawego portu – HDMI. Tak, HS-251+ możemy podłączyć do monitora, telewizora lub zestawu kina domowego.
Centrum rozrywki domowej?
To właśnie HDMI sprawia, że perspektywa z jakiej patrzymy na NAS od QNAPa zupełnie się zmienia. Zamiast urządzenia, które ma udostępnić zawartość dysków, dostajemy prawdziwy kombajn – NAS, odtwarzacz multimedialny, komputer „salonowy” i prosty serwer w jednym. Nie dziwi więc ani stylistyka rodem ze świata odtwarzaczy multimedialnych, ani stosunkowo silny (ale wciąż dość oszczędny energetycznie) procesor czy też pasywne chłodzenie. Oczywiście należy wziąć pod uwagę, że nie wszystkie dyski są bezgłośne, ale zawsze można wyposażyć urządzenie w napędy 2,5″ lub wręcz w SSD, co sprawi, że zapanuje zupełna cisza.
Można także, gdy nasze potrzeby na to pozwalają urządzenie wyłączać gdy nie jest potrzebne. Biorąc pow uwagę, że obsługuje ono wybudzanie przez sieć (WoL), to bez problemu można je zdalnie włączyć gdy zachodzi taka potrzeba. Należy jednak zaznaczyć, że nie możemy liczyć na błyskawiczne włączenie, bo system (opartu na Linuksie) musi oczywiście wystartować. Z całą pewnością jednak istotne jest, że po ustawionym czasie nieaktywności, wyłączane są dyski twarde, które odpowiadają za największą część zużycia prądu.
Co oferuje HS-251+ jako odtwarzacz? Dla mnie przede wszystkim KODI, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Ten bardzo wysoko oceniany program cechuje się przejrzystym interfejsem, bogatymi opcjami konfiguracji i bardzo szerokimi możliwościami, a także rozszerzalnością funkcjonalności przed dodatkowe wtyczki. Wygodną obsługę programu, jak również całego systemu, zapewnia dołączony do zestawu pilot. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, żeby korzystać zamiast niego z dedykowanej aplikacji na telefonie czy tablecie.
Na tym oczywiście biblioteka oprogramowania multimedialnego się nie kończy, a osoby nieprzekonane do KODI, znajdą coś dla siebie. Wspomnieć wystarczy PLEX, który poza możliwością odtwarzania i katalogowania filmów jest także serwerem mediów dla innych urządzeń – telewizorów, komputerów, konsol, telefonów czy tabletów.
Jeżeli chodzi o muzykę, to poza oczywistymi programami do odtwarzania plików muzycznych, znajdziemy też wszechobecne w ostatnim czasie Spotify. Nie ukrywam, że to rozwiązanie preferowane przeze mnie, tym bardziej, że HS-251+ podłączony został do zestawu kina domowego przez HDMI. Możliwe jest też słuchanie radia internetowego przez TuneIn, które także jest już standardem.
Nie mogło też zabraknąć oczywiście YouTube i Facebooka. Nieco mniej oczywiste są natomiast przeglądarki www Chrome i Firefox, co po podłączeniu myszki i klawiatury czyni z QNAPa komputer wystarczający do wielu zastosowań. Tym bardziej, że do dyspozycji mamy także pakiet biurowy czy Skype. A jeżeli tego mało, to pozostaje jeszcze jedna, dość nietypowa funkcja – możliwość uruchamiania maszyn wirtualnych. Oczywiście pewnym ograniczeniem będzie tu pamięć urządzenia – 2GB, ale jeżeli ktoś potrzebuje wirtualnego serwera, to istnieje taka możliwość.
Wydajność
Silny procesor i dwa porty Ethernet sugerują, że wydajność NASa będzie wystarczająca, nawet dla bardzo wymagających użytkowników. Producent deklaruje, że dla dużych plików, przy protokole SMB można się spodziewać 224MB/s zarówno przy zapisie, jak i przy odczycie. Nie ma się co spodziewać większej wydajności, bo ograniczeniem tu będą dwa gigabitowe interfejsy sieciowe. Oczywiście, w warunkach domowych, większość osób nie użyje raczej agregacji portów, więc nie osiągnie takich przepustowości przy transferze pojedynczego pliku, natomiast dla pojedynczego interfejsu połowa tej wartości jest nadal realna (co nie wszystkim NASom się udaje). Jasne jest także, że wydajność ta dotyczy transferu dużych plików, co wynika po pierwsze z samego protokołu, ale także ze sposobu pracy dysków obrotowych. Ciekawym testem mogłoby być użycie dysków SSD, tym bardziej, że producent deklaruje bardzo wysoką wydajność w operacjach dyskowych na sekundę.
Aby sprawdzić jaka wydajność będzie możliwa do osiągnięcia w moim środowisku domowym, zrobiłem test. Ja także oparłem się na transferze dużych plików, bo głównie takie będę przechowywał na urządzeniu. Pierwszym testem było zapis 1TB przez dd z blokiem 1MB na zasób podłączony przez smb. Po stronie NASa wolumen był skonfigurowany jako RAID 1 na dyskach WD Red 3TB i WD Purple 1TB. Maksymalną wartością pokazaną przez dd było 115MB/s. Z kolei odczyt dochodził do średniej wartości 108MB/s. To oczywiście warunki bardzo sprzyjające – tylko jeden klient i jeden strumień danych.
Potem przyszła pora, aby nieco utrudnić życie serwerowi. Z dwóch różnych klientów, podłączonych do różnych interfejsów sieciowych, zacząłem zapisywać dwa różne pliki na ten sam RAID, co wymagało od dysków dużo większego wysiłku. Łączna przepustowość przy zapisie wyniosła 128MB/s, a przy odczycie 154MB/s dla bloku 1MB/s. Transfer doszedł natomiast to 170MB/s gdy zamiast bloku 1MB użyłem dziesięciokrotnie większego. W wypadku tego testu wyraźnym ograniczeniem jest jednoczesny odczyt z różnych miejsc dysków, bo przy czytaniu z obu klientów tego samego pliku wydajność sięgnęła już 213MB/s.
Skoro ograniczeniem są dyski, postanowiłem sprawdzić, jak NAS poradzi sobie z dwoma niezależnymi klientami i różnymi plikami, ale nie używającymi wspólnego RAIDa, tylko dwóch wolumenów, skonfigurowanych na dwóch niezależnych dyskach. Wielkiego zaskoczenia nie było, a HS-251+ poradził sobie z tym testem bardzo dobrze. Dla zapisów otrzymałem łączną przepustowość 216MB/s, a dla odczytu – 202MB/s.
NAS w inteligentnym domu
Udostępnianie dysków i multimediów, odtwarzanie filmów i muzyki to oczywiście nie jedyne funkcje, do których może przydać się NAS w domu, a w szczególności w inteligentnym domu. Na pewno podstawową kwestią, o której nie można zapomnieć są kopie zapasowe. Mając różne urządzenia, jak routery, Raspberry Pi, skrypty, może bazy danych trzeba pamiętać, żeby regularnie robić backupy. Najprostszym rozwiązaniem jest planowanie w harmonogramie (cronie) skryptów zbierających i kompresujących dane oraz kopiujących paczki na NAS – najlepiej na osobny wolumen do tego przeznaczony.
W domu zwykle jest też kilka komputerów, o których bezpieczeństwo trzeba dbać. Można wybrać jeden z bezpłatnych programów do zarządzania kopiami zapasowymi, obsługiwanych przez HS-251+, ale warto rozważyć też coś innego, szczególnie gdy NAS będzie stosowany w firmie. Jeżeli zależy nam na kompleksowym podejściu, szyfrowaniu danych, automatycznym procesie i prostym odzyskiwaniu, można pomyśleć o komercyjnym produkcie. Polska firma Xopero przygotowała produkt opierający się o rozwiązania NAS QNAP – Xopero QNAP Appliance. Składa się on z serwera kopii zapasowych instalowego na urządzeniu NAS oraz klientach na stacjach roboczych i serwerach. Poza plikami możemy dzięki niemu zabezpieczać bazy dancyh (Firebird, postgreSQL, MS SQL, MySQL), konta pocztowe czy nawet środowiska wirtualne. Nie jest to rozwiązanie darmowe, natomiast bezpieczeństwo to jest coś, czego nie widać, a kosztuje.
Mając środowisko inteligentnego domu dobrze zabezpieczone, można zająć się jego rozwijaniem. Używając HS-251+ można się pokusić, żeby serwer inteligentnego domu umieścić właśnie na nim (zamiast np. na Raspberry Pi). Wszystko zależy od podejścia, natomiast skoro mamy już urządzenie podłączone 24 godziny na dobę do prądu to czasem warto wykorzystać jego możliwości w maksymalnym stopniu. Pierwszą możliwością jaką mamy, to użycie któregoś z gotowych narzędzi. Jednak to co wydaje się najbardziej interesujące z punktu widzenia systemu inteligentnego domu opisywanego na tym blogu, to narzędzia deweloperskie, których w AppCenter QNAPa jest całkiem sporo. Od razu przyciąga wzrok Node.js, na bazie którego obecnie działa mój serwer na Raspberry Pi. Warto to rozważyć, szczególnie widząc, że w razie czego bez problemu zainstaluje się też MongoDB, gdy pojawi się potrzeba posiadania bazy danych.
NAS QNAP może też służyć jako rejestrator monitoringu. Przy rosnącej popularności kamer IP warto pomyśleć o wykorzystaniu go do rejestracji ruchomych obrazów. Oczywiście wiąże się to z ciągłym działaniem przynajmniej jednego dysku, co może mieć znaczenie, jeżeli HS-251+ chcemy umiejscowić w pomieszczeniu, gdzie ktoś śpi. Chociaż z drugiej strony, dyski są teraz bardzo ciche (nawet te 3,5″, nie mówiąc już o 2,5″), a sam NAS zupełnie bezgłośny.
Dla kogo HS-251+
Cichy i wydajny NAS od firmy QNAP to bardzo ciekawe urządzenie. Z całą pewnością nie jest to niska półka cenowa, ale też zarówno wygląd, jak i możliwości poświadczają, że jest to produkt dobrej jakości. Myślę, że grupą docelową dla HS-251+ są lokatorzy mieszkań. W mieszkaniu często trudno jest wygospodarować miejsce, pomieszczenie, gdzie NAS o tradycyjnej konstrukcji nikomu by nie przeszkadzał generując hałas. W mieszkaniach zwykle główne łącze do Internetu znajduje się przy telewizorze, a sygnał pochodzi z kablówki. Obok stoi dekoder, router (stąd stylistyka routerów też się w ostatnich latach poprawiła) i czasem jakiś odtwarzacz multimedialny. Nie ma tam miejsca na brzydką skrzynkę z działającym non-stop wentylatorem. Natomiast HS-251+ nikogo w tym otoczeniu nie będzie raził. Zapewne będzie dużo bardziej naturalny niż router ze sterczącymi antenkami. Można go potraktować jako zaawansowany odtwarzacz multimedialny, część ekosystemu kina domowego, dający niejako przy okazji, pełną funkcjonalność NASa i wiele więcej.
Oczywiście nic nie stoi także na przeszkodzie, żeby HS-251+ schować w domowej serwerowni czy garażu. Tylko trochę szkoda.
Witam,
już jakiś czas planuję zrobić u siebie system „inteligentnego” domu w oparciu o Arduino. Początkowo bardzo przekonywała mnie koncepcja z użycie Raspberry Pi – jak np tutaj: https://create.arduino.cc/projecthub/AnuragVasanwala/home-automation-0dcefc?ref=platform&ref_id=424_popular___&offset=0
i wydaje się to nie być takie trudne w realizacji, jednak po przeczytaniu Twoich wpisów, dochodzę do wniosku, że model z użyciem routera daje więcej możliwości, i chyba byłby nawet tańszy. Największą trudnością, jaką tu widzę, jest wykonanie interfejsu dla użytkownika.
Generalnie ja widzę to tak, aby w centralnym punkcie domu powiesić tablet, dzięki któremu za pomocą strony internetowej, widziałbym odczyty z czujników, i mógłbym kierować funkcjami arduino, jak np sterowanie roletami, podlewanie ogródka…przekazując parametry za pomocą metody GET….
Wszystko dobrze zrozumiałem?
Proszę mi jeszcze tylko powiedzieć, czy kiedy na moim routerze nie mogę zainstalować OpenWRT, a jedynie zrobić to za pomocą innego zewnętrznego serwera, to czy konfiguracja opisana prze Ciebie jest taka sama, czy może przysporzy mi to większych trudności w komunikacji z Arduino? Dzięki!
Tak naprawdę to czy to będzie Raspberry Pi, router czy NAS, to nie ma wielkiego znaczenia dla funkcjonalności, o ile da się na tym urządzeniu zainstalować język/platformę, na której ma działać kontroler automatyki. Może to być PHP lub Node.js, zależnie od preferencji i potrzeb.
Moim zdaniem przy wyborze sterownika istotne jest coś innego. Po pierwsze wykorzystanie tego co już jest – bo w pewnym momencie człowiek zaczyna liczyć ile wszystkie gadżety zużywają prądu, więc skoro już coś działa 24h/7, to może warto to wykorzystać zamiast stawiać kolejne urządzenie – to przemawia za NASem lub routerem. Po drugie warto pomyśleć o podtrzymaniu zasilania – przez UPS lub lepiej zasilacz buforowy. Zewnętrzny serwer bym odrzucił, bo uzależnianie działania automatyki od łącza internetowego jest takie sobie.
I jeszcze jedna uwaga – ręczne sterowanie pewnymi urządzeniami przez tablet w pewnych sytuacjach jest dobre, ale automatykę robi się także po to, żeby jak najmniej musieć ręcznie sterować. Przykładowo podlewanie powinno działać autonomicznie – w oparciu o czujniki temperatury, opadów, wilgotności i prognozę pogody.
Taka jest zresztą definicja domu inteligentnego, że bez naszej ingerencji reaguje na zdarzenia. Jednak chodzi mi bardziej o danie sobie pewnej swobody, aby móc tym wszystkim sterować według własnych zachcianek. Dajmy na to sterowanie roletami według natężenia światła.. wiele firm promuję takie rozwiązanie, jednak w takich kwestiach chciałbym decydować sam.
Powiedz mi proszę zatem jeszcze jedną rzecz. Czym w takim razie różnią się rozwiązania oferowane przez profesjonalne firmy zajmujące się inteligentnymi systemami. Czy jest to większa integracja z domową architekturą elektryczną? I przez to większa stabilność? Chociaż jak sam podkreśliłeś, przy mało skomplikowanym kodzie, i dobrym zmontowaniu wszystkiego, Arduino też może służyć przez lata.. A może jest jest to protokuł komunikacji, zbieżny z niektórymi urządzeniami RTV AGD, i dzięki czemu możemy zrobić sobie kawę albo nastawić pralkę nie wychodząc z łóżka.. Pomijając fakt, że ktoś tą pralkę musi najpierw wypełnić ciuchami, to tym sposobem uzależniamy się od pewnych producentów, którzy na pewno nie należą do tanich. Więc zastanawiam się, czy gdybym miał faktycznie wydać kilka razy więcej na profesjonalną firmę, to czy to na pewno wiązało by się z większymi benefitami…
Znajomy również rozważa podobny system, jednak Arduino go nie przekonuję, a na, powiedzmy http://fdtech.pl/ też nie chce wydawać góry siana. Wynalazł więc alternatywę w postaci takiej płytki https://ivolta.pl/integra-128-centrala-alarmowa/3267/produkt/?gclid=CjwKEAjwrvq9BRD5gLyrufTqg0YSJACcuF81y6AIY67Glnlk4zhQV9zzyweDNH6u33Y80qU0P57VNRoCC6vw_wcB
niedługo będziemy to montować, i zobaczymy jakie faktycznie są koszta. Zasada działania jest podobna, bo wszystko bazuję na przekaźnikach, jednak tam jeden taki kosztuję tam 330 zł. Największa zaletę jaką widzę, to brak potrzeby pisania kodu, bo wszystko zawiera się gotowej aplikacji którą trzeba skonfigurować. Ale przecież programowanie to czysta przyjemność! 🙂
Pozdrawiam
Gotowy system, ma kilka niezaprzeczalnych zalet. Przede wszystkim łatwa serwisowalność – przy sprzedaży domu, albo wypadku losowym dla standardowego rozwiązania zawsze znajdzie się na rynku ktoś, kto się w tym połapie. O ile oczywiście system utrzyma się na rynku, co wcale nie jest pewne. W razie awarii jakiegoś elementu możemy go po prostu kupić w sklepie (o ile nadal będzie dostępny w tej wersji). Niektóre systemy być może mają większą stabilność niż nasze rozwiązania, choć to oczywiście także nie jest pewne.
Wady? Cena, mniejsza elastyczność, potencjalne uzależnienie od instalatora i producenta. Taki system trudniej jest dostosować do zmieniających się potrzeb bez wzywania firmy obsługującej. Oczywiście można zainstalować go samemu, niwelując część wad.
Integra jako sterownik? U mnie jest jako uzupełnienie. Nie jest prawdą, że nie trzeba programować – żeby zrealizować coś bardziej złożonego, trzeba się nieźle nagłówkować.
Co do większej integracji – każdy system jest na tyle zintegrowany, na ile to zaprojektujemy i zrealizujemy.
To jeśli wspominasz o płytce Integra, to mam jeszcze jedno pytanie jakie mi się nasuwa. Skoro posiadasz taką płytę, która wydaje mi się tym samym co Arduino, tylko o większej mocy, to dlaczego nie podpiąłeś wszystkiego pod ten sterownik? Nie gwarantowałoby to większej stabilności? No i przede wszystkim większej integracji całego systemu? Ilość wyjść jest chyba wystarczająca aby zaspokoić potrzeby dla jednego domu, nawet te najbardziej zaawansowane.Czy zadecydowały względy finansowe, co do ceny przekaźników, czy może jest coś o czym nie wiem?
Pytam się, bo chciałbym doradzić znajomemu, czy warto postawić na ten wynalazek, bo myśli aby podłączyć pod to rolety, bramę garażową i nawadnianie..
Czy może chodzi o alarm? aby ewentualnie spiąć to wszystko z firmą ochroniarską..
Integra, to zdecydowanie nie to samo co Arduino. Poza tym, że posiada wyjścia i wejścia, to w niczym nie jest podobna 🙂
Ok dzięki, także muszę się jeszcze poedukować 🙂