Pracuję jako administrator systemów informatycznych. Cokolwiek to znaczy, istotne jest to, że przed ekranem monitora spędzam wiele godzin dziennie. Drugą istotną informacją jest to, że potrzebuję dużej przestrzeni ekranu na różne, szalenie ważne okienka. Oczywiście między oknami można się przełączać, można używać wirtualnych pulpitów, jednak wygoda jest najważniejsza i nic nie zastąpi jednoczesnego widoku wielu okien – choćby zdalnego pulpitu serwera, dokumentacji i pliku z notatkami. Dlatego przez długi czas używałem dwóch 23-calowych monitorów Full-HD, co było całkiem niezłym rozwiązaniem. Z czasem, jak to zwykle bywa, zaczęło brakować miejsca, gdzie można by coś jeszcze wcisnąć – konkretnie drugi zdalny pulpit. Takie wymagania pracy, co zrobić. Zacząłem się więc zastawiać nad trzecim monitorem. Na szczęście pojawił się inny pomysł – monitor o rozdzielczości 4K, ale na tyle duży, żeby nie trzeba było nic skalować i nadal wszystko było czytelne. Taki monitor powinien dać tyle samo przestrzeni, co 4 monitory Full-HD. Zacząłem więc poszukiwania.
Czy istnieje monitor idealny?
Z pozoru sprawa wydaje się bardzo prosta – na rynku jest masa telewizorów 4K, w całkiem rozsądnych cenach, z odpowiednimi wejściami, dobrymi głośnikami i gwarantujących świetną jakość dynamicznych obrazów. Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Trzech konkretnie, a przynajmniej tak mi się początkowo wydawało i w dużej mierze tak jest.
Pierwsza rzecz, to jakość obrazu i jego ostrość, szczególnie przy oglądaniu z bliska, a przecież od monitora siedzi się kilkadziesiąt centymetrów, zdecydowanie bliżej niż od telewizora. Wiele telewizorów wyposażonych jest w matryce RGBW, dające gorszą jakość od RGB. Jeżeli natomiast pracujemy z tekstem i patrzymy na wszystko z bliska, to ostrość ma kolosalne znaczenie.
Drugą sprawą, na którą trzeba zwrócić uwagę są wejścia. Jest to szczególnie istotne, jeżeli używamy więc niż jednego źródła obrazu – na przykład dwóch komputerów. Wiele monitorów ma bardzo przydatną funkcję podziału monitora na kilka wirtualnych ekranów. Do omawianego philipsa można podłączyć 4 niezależne źródła, wyświetlając 4 obrazy Full-HD – jak na 4 monitorach. Ta cecha była dla mnie kluczowa, ale tylko na początku.
Po trzecie – zakrzywienie ekranu. Wybierając monitor przyglądałem się różnym modelom od 40 do 43 cali. Początkowo wydawało się, że więcej to lepiej, ale porozmawiałem z kilkoma właścicielami dużych monitorów i wniosek jest jeden – zależy jak używasz monitora i gdzie siedzisz. Niestety przy 43 calach i płaskim ekranie, gdy siedzimy blisko, to patrzenie na okienko usytuowane w którymś z rogów nie jest wygodne – nabiera się odruchu przesuwania się z krzesłem z stronę obsługiwanego okna. Pół biedy, jak biurko pozwala się tak przesunąć. Zakrzywienie BDM4037UW i jednocześnie trochę mniejszy rozmiar, pozwala tego uniknąć, zachowując przy tym pełną czytelność, nawet małego teksu na całym ekranie. Według mnie do pracy z bliska zakrzywienie mogłoby być nawet większe. Tylko wtedy, patrząc na monitor z dystansu widać by było, że jest on wklęsły. I tak widać. Mam tak, gdy czasem oglądam coś z większej odległości. Na szczęście nie przeszkadza to w niczym. Zakrzywionego telewizora raczej bym jednak nie wybrał.
Dlaczego Philips i dlaczego nie Media Expert?
Rozważałem jeszcze produkty LG i Della. Do obu producentów mam większe zaufanie niż do Philipsa, obaj mają w ofercie ciekawe 43-calowe monitory 4K i niestety w obu ludzie narzekają na to, że jasność obrazu regulowana jest dzięki technice pwm, czyli przez bardzo szybkie mruganie – im ciemniejszy obraz tym na dłużej jest on wygaszany. Ciągłe podświetlanie jest tylko przy ustawieniu jasności na 100%. W wielu opiniach w Internecie ludzie na to narzekają. Najczęściej wymienianą wadą Philipsa, w oczach wielu osób dyskryminującą go, jest natomiast smużenie przy przesuwania obiektów na kontrastowym tle. Wszystko to składało mi się na remis, z delikatną przewagą LG, ze względu na większe zaufanie do marki.
Ucieszyło mnie więc, gdy okazało się, że w lokalnym Media Expercie dostępny jest monitor LG, na który byłem prawie zdecydowany. Pognałem więc w te pędy do sklepu, gotowy wrócić z nowym monitorem i od razu go podłączyć. Jakież było moje zaskoczenie, gdy dowiedziałem się, że monitor jest, ale w magazynie i nie mogę go zobaczyć, zanim go nie kupię. Bo to drogi monitor i jak go rozpakują, a ja się nie zdecydują to inny klient go nie kupi. Z drugiej strony jak go nie zobaczę, to przecież go nie kupię, a oni go nie sprzedadzą. Panowie przyznali, że faktycznie monitor w magazynie jest od dawna i nikt go nie kupił bez oglądania. Dostałem radę, że mogę go kupić i jak mi się w domu nie spodoba to oddać bez problemu. Tylko gdzie tu logika? Przecież jak go oddam, to także opakowanie będzie otwarte. Co za różnica czy w domu czy w sklepie? Zaintrygowało mnie to na tyle, że postanowiłem zapytać ich centralę, czy to normalna procedura i właściwa rada dla klienta. Tak. Media Expercie, robicie to źle. Szczególnie jeżeli chcecie konkurować ze sklepami internetowymi, to waszą przewagą powinno być to, że towar można obejrzeć.
Koniec końców kota w worku nie kupiłem, monitora w zamkniętym kartonie też nie. Za to pojechałem do kolegi, który polecał mi Philipsa na podstawie swoich doświadczeń i bardzo dokładnie obejrzałem go z bliska. Tego samego dnia, nauczony wcześniejszym doświadczeniem, zamówiłem swój egzemplarz w sklepie internetowym – też nie mogłem go obejrzeć przed zakupem, też bez problemu mogłem go oddać, tylko nie musiałem go sam transportować.
Czy smużenie widać? Tak, zdecydowanie je widać, niezaprzeczalnie bardziej niż na monitorach, których do tej pory używałem. Czy to przeszkadza w pracy? Ani trochę. Czy da się oglądać filmy na youTube. Pewnie, że tak, chociaż w niektórych, ciemnych i dynamicznych scenach widać, jak daleko jest do ideału. Czy kupiłbym ten monitor do grania? Na pewno nie. Czy kupiłbym go teraz drugi raz? Bez wahania.
Rozdzielczość 4K@60Hz
Mimo, że początkowo zakładałem, że będę korzystał z MultiView, czyli możliwości używania monitora, jako czterech wirtualnych urządzeń Full-HD, to wyszło jednak inaczej. Najbardziej praktyczne dla mnie okazało się używanie wprost rozdzielczości 4K. Szczerze mówiąc to najbardziej do koncepcji czterech niezależnych monitorów dla dwóch laptopów, dodatkowo z przełącznikami Aten do zmiany źródła sygnału, zniechęciła mnie niesamowita plątanina kabli, która przy tym powstała. Ostatecznie zdecydowałem się więc na ręczną zmianę źródła sygnału między laptopami, a switch USB służy mi tylko do przełączania klawiatury i myszki między nimi. Sprawdza się świetnie.
Jest jedno ale – obsługa 4K w 60Hz przez komputer. Okazuje się, że to wcale niemała porcja danych i nie każde HDMI sobie z nim radzi. Port HDMI w Dellu 6540 pozwolił mi na uzyskanie 4K maksymalnie w 30 klatkach na sekundę, a to wcale nie jest bardzo stary komputer. Niestety w 4K@30Hz wcale nie pracuje się dobrze, przynajmniej mi. Oczywiście może to być nieco dziwne, po informacji, że nie gram i nie oglądam filmów. Ale jednak, nie było dobrze. Krótki poszukiwania potwierdziły, że dla maksymalnej rozdzielczości i odświeżania na poziomie 60 razy na sekundę, powinno się używać HDMI 2.0 lub Display Port 1.4. Niestety stacja dokująca, którą posiadałem – PR03x z USB 2.0 nie oferowała takiego portu. Mimo, że nie znalazłem ostatecznego potwierdzenia, że PR02x z USB 3.0 pozwoli cieszyć się 60Hz na Dellu 6540, to jednak zdecydowałem się ją kupić. Działa bezbłędnie. Chociaż na dłuższym przewodzie obraz potrafi na chwilę zniknąć od czasu do czasu. Zupełnie nie ma to miejsca w Lenovo L560, który bezbłędnie sobie radzi zarówno przy bezpośrednim podłączeniu, jak i przez stację dokującą. Dlatego Dell stoi bliżej monitora i problem się rozwiązał.
Zalecam jednak pewną ostrożność i sprawdzenie przed zakupem monitora, czy wszystko na pewno będzie działać tak, jak się spodziewamy. A może z braku możliwości sprawdzenia, zagwarantowanie, że monitor będzie można oddać.
Na co jeszcze warto zwrócić uwagę?
W większości recenzji podkreśla się, że głośniki są słabe i nie nadają się do oglądania filmów. To prawda. Ja też nie kupiłbym tego monitora do oglądania filmów, nie tylko ze względu na dźwięk. To że są i działają jest jednak jakimś plusem. Można sobie nawet wybrać z jakiego źródła ma pochodzić dźwięk – dowolnego HDMI czy Display Portu lub „audio in”, który fizycznie ma postać gniazda mini-jack.
Jak już przy portach jesteśmy to do dyspozycji mamy całkiem spory zestaw – 2 HDMI (ale tylko jedno 2.0), 2 Display Port i analogowy D-Sub. Mamy też hub usb 3.0. Obok wspomnianego już audio-in znajduje się złącze słuchawkowe. Wszystko razem daje zupełnie przyzwoite możliwości.
Monitor obsługuje się joystickiem umieszczonym z drugiej strony obudowy, w prawym dolnym rogu. Bardzo wygodne rozwiązanie, przynajmniej jeżeli porównamy je do tradycyjnych przycisków na monitorach. Przydałby się tylko dedykowany przycisk do zmiany aktywnego źródła sygnału, ale pewnie za wiele wymagam.
Philips BDM4037UW stoi na podstawie, która spośród możliwych regulacji pozwala tylko na pochylenie ekranu do przodu lub do tyłu. Nie oczekuję możliwości obracania monitora na boki, bo zawsze można przestawić podstawę, ale zmiana wysokości by się przydała. Szczęśliwie mi akurat wysokość pasuje, chociaż przyzwyczajenie się do obsługi okienek w górnej części ekranu chwilę mi zajęło. Pewnie od początku ustawiłbym go minimalnie niżej. Natomiast przyzwyczaiłem się na tyle szybko, że nie zdecydowałem się na zakup uchwytu w standardzie Vesa, który taką operację by umożliwił.
Bardzo istotne jest też na pewno to, że monitor ma błyszczący ekran. Ja zawsze byłem zwolennikiem matowego wykończenia, ze względu na komfort pracy w różnych warunkach oświetleniowych. U mniej jednak monitor stoi tyłem do okna i nie jest to problemem. W innych warunkach, mogę się domyślać, że może to być poważną niedogodnością.
Monitor jest duży, naprawdę wielki, przy pierwszym kontakcie robi to wrażenie. A co jeszcze bardziej znamienne, jak małe teraz wydają się 24-calowe monitory, gdy teraz na nie patrzę, po miesiącu pracy z Philipsem BDM4037UW. Natomiast warto się zastanowić czy na każdym stanowisku się zmieści.
Zanim zdecydujesz
Wyciągając wnioski z tej krótkiej recenzji, musisz wiedzieć o mnie kilka rzeczy:
- Do grania i oglądania filmów mam konsolę podłączoną do projektora. Monitor ma służyć do pracy.
- Jestem wrażliwy na różne migotania – widzę mruganie i drażni mnie ono, tam gdzie inni nie dostrzegają problemu. Przed monitorem spędzam czasami 10-12 godzin w ciągu dnia – jakość ma znaczenie i obraz nie może męczyć oczu.
- Wzrok mam niezły, rozdzielczość matrycy w moim laptopie w laptopie 15,6″ to Full-HD i uważam ją za idealną.
- Telefon o przekątnej ekranu 6,2″ mam przestawiony na rozdzielczość FHD+ zamiast maksymalnej WQHD+, bo dla mnie rozdzielczość i gęstość pikseli jest ważna, ale tylko tam gdzie ma to znaczenie i to widzę. Może ktoś widzi więcej.
- Zapewne istnieją wady, które dla mnie są nieistotne lub których ja nie widzę, a znajdzie się ktoś, komu nie dadzą patrzeć na monitor bez grymasu obrzydzenia na twarzy. Ja to rozumiem, dlatego zawsze trzeba ocenić konkretny model samemu.
Nie myślałeś o Ultrawide? Np. LG 34uc88 / 38uc99. Co prawda drogo, ale taniej niż rok temu.
Świetnie się pracuje na nim ( 34 mam )
Szczerze, to mam pytanie jak sobie poradzić z ilością otwartych okienek na tak dużym ekranie? Jestem aktualnie przyzwyczajony do pracy na dwóch monitorach, gdzie na W10 spokojnie mogę sobie mieć dwa okna na 100% lub 4 po 50% – pewnie jeszcze jakieś inne ustawienia się da, ale mi tyle wystarcza.