Zmieniłem ogrzewanie na gazowe. Być może nawet pojawi się o tym osobny wpis, jednak przy okazji montażu nowego kotła, konieczne było przeniesienie gniazdek zasilających. Przy tej okazji, postanowiłem nieco przebudować instalację. Zimą miałem spore problemy z jedną fazą, pechową tą, z której zasilany był kocioł na ekogroszek. Ostatecznie problem został rozwiązany przez wymianę przewodu biegnącego do domu, jednak uraz pozostał… Dlatego przy okazji zmian w kotłowni, postanowiłem zainstalować automatyczny przełącznik faz do zasilania kotła gazowego i mojej automatyki domowej (a konkretniej zasilaczy buforowych, które jej działanie podtrzymują).
Cóż to jest ten automatyczny przełącznik faz? Jest to urządzenie elektroniczne, montowane na szynie DIN, do którego podłączamy zasilanie 3-fazowe a na wyjściu otrzymujemy jedną, wybraną fazę. Gdy z jakiegoś powodu napięcie tej fazy zaniknie, urządzenie przełączy na wyjście jedną z dwóch pozostałych. W ten sposób, jeżeli chociaż jedna faza jest sprawna, to urządzenia za przełącznikiem faz będą poprawnie zasilane.
Spośród dostępnych na rynku urządzeń, wybrałem produkt firmy Novatek – PEF-301. Wyróżnia się on na tle konkurencji ciekawymi funkcjami dodatkowymi przy zachowaniu korzystnej ceny. PEF-301, poza zwykłą kontrolą obecności fazy, sprawdza też napięcie. Potrafi je odłączyć zarówno gdy jest niższe niż ustalona wartość, jak i zbyt wysokie. Przełączenie między fazami następuje w czasie krótszym niż 0,2 sekundy, co jest niezauważalne dla mojego kotła, jak i dla zasilaczy buforowych (dla których jednak nawet dłuższe wyłączenie nie jest problemem).
PEF-301 posiada priorytet pierwszej fazy. Oznacza to, że gdy parametry tej fazy powrócą do normy, to jest zasilane jest ponownie na nią przełączane. Dzieje się to po czasie, który ustawimy jednym z potencjometrów. Możemy jednak zrezygnować z tej funkcjonalności, ustawiając pokrętło na symbol nieskończoności. Wtedy powrót do pierwszej fazy nastąpi dopiero gdy aktualna faza straci zasilanie. Mi zupełnie nie zależy na priorytecie jednej z faz, bo zasilam tylko urządzenia, które nie wymagają dużej mocy i nie ma to znaczenia do równoważenia obciążenia między fazami w domu.
Dodatkową przydatną funkcją jest możliwość ustawienia zwłoki załączenia zasilania po zaniku faz. Często zdarza się, że po awarii prądu, zasilanie pojawia się na bardzo krótko, np. po nieudanej próbie załączenia bezpieczników. Aby uniknąć kilkukrotnego włączenia i wyłączania urządzeń elektrycznych, ustawiamy czas od przywrócenia zasilania, po jakim automatyczny przełącznik faz podaje je na wyjście. Oczywiście ten przypadek ma miejsce tylko po całkowitym zaniku zasilania na wszystkich fazach. To także bardzo ciekawa funkcja.
Czy warto zainstalować automatyczny przełącznik faz? Moim zdaniem tak. Koszt nie jest bardzo duży, a może pozwolić uniknąć wychłodzenia domu przy problemach z jedną z faz. Oczywiście w ostatnim czasie może awarie polegającej na zaniku tylko jednej fazy nie są zbyt częste, jednak się zdarzają. A ogrzewanie jest tym elementem, którego zasilanie w wielu domach jest najistotniejsze.
Fakt, że w moim przypadku instalacja była prosta, bo w kotłowni miałem puszkę z wszystkimi trzema fazami. Sprowadzała się więc tylko do przeprowadzenia krótkiego przewodu do skrzynki z szyną DIN i hermetycznymi gniazdkami („ogrodowej”). W skrzynce dodatkowo zainstalowałem zabezpieczenie nadprądowe za przełącznikiem faz.
Przy tej okazji warto też wspomnieć, że kotły gazowe (nie wiem czy wszystkie, ale na pewno większość nowych) wymaga właściwego podłączenia przewodu zerowego (po właściwej stronie wtyczki). Bez tego płomień nie jest poprawnie wykrywany. Ja zawsze stosuję zasadę – przewód fazowy w gniazdku jest po lewej stronie. Przy okazji – to właśnie ten mechanizm może sprawiać problem przy próbie zasilenia kotła gazowego z UPSa lub generatora.
Ciekawy pomysł i dobre wyjaśnienie zasady działania.
A w gniazdach podwójnych też faza po lewej? Ale przecież jedna wtyczka pracuje wtedy obrócona o 180 st. i znów może się zdarzyć, że faza będzie zasilała piec z innego przewodu/strony?
Dobrze myślę?
Zgadza się, dlatego nie montuję gniazdek podwójnych w pobliżu pieca – zastosowałem hermetyczną rozdzielnicę z pojedynczymi gniazdkami hermetycznymi. Są też gniazdka podwójne z zachowaniem strony, po której jest faza, z bolcem ochronnym zawsze u góry, ale są niepraktyczne – nie da się w nie włożyć dwóch wtyczek kątowych.
U mnie tak się nie da bo do drugiego gniazda (bliźniaczego) mam podłączoną czujkę gazu.
A w kotłowni zawsze gniazdek za mało 🙂
Ponieważ planuję wymianę pieca więc Twój post dał mi do myślenia ws. lokalizacji fazy zasilania. Przyszedł mi do głowy pomysł czy gniazda 2x, 3x, 4x itp w poziomie (nie standardowe pionowe) mają fazę zawsze po tej samej stronie? Wtedy nigdy nie byłoby ryzyka pomyłki z włożeniem wtyczki. Masz może jakieś doświadczenia z ww. gniazdami?
Zawsze każę wyjmować wtyczki czułych urządzeń jak jest burza bo nie mamy zabezpieczenia antyprzepięciowego i muszę myśleć o rozwiązaniach systemowo eliminujących pomyłki :))
W poziomym układzie gniazd (kojarzę chyba tylko hermetyczne wersje) zakładam, że zawsze powinna być zachowana strona. Łatwo się przekonać rozkręcając je.
Tak się zastanawiam, pod taki przełącznik najlepiej było by przepiąć chyba oświetlenie, bo ono zawsze działało.
„Zawsze” dopóki będzie prąd na jakiejkolwiek fazie 😉