Instalacja fotowoltaiczna na płaskim dachu

Patrząc na okoliczne dachy i krzątające się tu i ówdzie ekipy instalatorów, nie mogę nie zauważyć, że fotowoltaika stała się ostatnio bardzo modna. Nie wiem, czy bardziej wpłynęły na to dopłaty i ulgi, groźby wzrostu cen energii, strach przed spadkiem wartości oszczędności, spowodowanym pandemią, czy zwrot ku ekologii. Pewnie każdy ma swoje powody, będące jakąś wypadkową powyższych. W każdym razie, ja także zdecydowałem się na instalację paneli.

Instalacja fotowoltaiczna na dachu płaskim
Moja instalacja fotowoltaiczna

Do tej pory do pomysłu podchodziłem raczej sceptycznie, ze względu na potencjalne problemy techniczne. Dach jest płaski, więc montaż wydawał się trudniejszy. Do tego jest pokryty 20cm styropapy, której nie chciałem za bardzo dziurawić. Całości dopełnia przestarzała, dwużyłowa instalacja elektryczna TN-C. Na domiar złego mieliśmy zainstalowany licznik przedpłatowy, który był też jakąś przeszkodą. Stwierdziłem jednak, że trudności techniczne są przecież do pokonania, a poza tym i tak chciałem trochę uporządkować instalację, także przenosząc licznik na zewnątrz.

Zapytanie ofertowe

Do tematu podszedłem metodycznie. Zacząłem od analizy zużycia prądu w domu. Z różnych względów jest ono dość wysokie, jak na mały domek jednorodzinny, przynajmniej gdy porównam to z informacjami od różnych osób. Przez 3 lata, bo z takiego okresu mam dane, zasililiśmy licznik przedpłatowy kwotą 8758zł, za co kupiliśmy 13666kWh energii, co oznacza, że 1kWh razem z opłatami, kosztowała nas średnio 64gr na przestrzeni ostatnich lat. Średnie zużycie miesięczne prądu to około 380kWh, co daje miesięczny koszt 243zł. Ważne jest natomiast, że z tego wynika, iż rocznie zużywamy około 4,5MWh prądu, z lekko wzrostową tendencją w ostatnim czasie.

Następnie uruchomiłem drona, żeby zrobić zdjęcie dachu i nanieść na nie wymiary. Wiadomo, że wszelkie elementy, jak kominy, kominki wentylacyjne, murki czy klimatyzatory mogą mieć znaczenie przy projektowaniu rozmieszczenia paneli fotowoltaicznych, a na mapach googla nie wszystko dokładnie widać (choć jest to źródło informacji dla projektantów). Zebrałem potrzebne dane – lokalizację domu, położenie dachu względem północy, informacje o instalacji elektrycznej w budynku, planach ocieplenia, wejściu na dach (żeby go nie zastawić panelami).

Wymiary dachu

W zapytaniu ofertowym poprosiłem o wycenę projektu, instalacji i pośrednictwa w załatwieniu wszelkich formalności. Zwróciłem uwagę, że będę brał pod uwagę zabezpieczenia oraz zaproponowaną grubość przewodów, ponieważ uważam to za bardzo ważną kwestię, a dodatkowo rozważam, że docelowo będą one przebiegać pod elewacją. Jako preferowany falownik, został wskazany Fronius, ze względu na wcześniejsze rozpoznanie rynku, dobre API i wykonaną przeze mnie integrację innej instalacji. Dodatkową opcją było przeniesienie głównego licznika, wykonanie uziemienia instalacji i zabezpieczenia przeciwprzepięciowego, zupełnie niezależnie od fotowoltaiki. Było to coś, co dawno chciałem zrobić, a nadarzała się świetna okazja, tym bardziej, że powinno być to też na rękę instalatorom, ze względu na uproszczenie projektu. Z szacunków wynikało, że przy uwzględnieniu tego, że część wyprodukowanego prądu „znika” w sieci energetycznej (energetyka oddaje 80% tego co wyślemy, o czym później), optymalnie byłoby zainstalować panele o mocy znamionowej trochę ponad 5kWp. Postanowiłem jednak, nieco przyszłościowo zapytać od razu o 6kWp. Bo tak, mam skłonność do przesady, a zawsze można zmniejszyć po przesłaniu wstępnym projektów. A tak naprawdę, od razu zakładałem, że na moim dachu sprawność paneli będzie wyraźnie niższa, niż przy optymalnych warunkach, a nasze zużycie prądu z roku na rok rośnie.

Pod koniec maja wysłałem więc e-maile z prośbą o wycenę do kilku firm. Kryterium ich wyboru była lokalizacja, doświadczenia znajomych i rodziny, okres obecności na rynku i ogólnie wrażenie po obejrzeniu stron internetowych.

Oferty na budowę elektrowni

W odpowiedzi dostałem kilka dodatkowych pytań, w tym także o moc przyłączeniową. To bardzo istotna kwestia i warto ją wziąć pod uwagę od razu, bo maksymalna moc generatora prądu nie może przekroczyć jej wartości. Przy czym nie jest brana pod uwagę moc inwertera, tylko paneli. I tu wyszedł pierwszy problem, bo nasza moc, sprawdzona na umowie to 5kW.

Ostatecznie przyszło pięć ofert ze wstępnymi projektami. Ceny wahały się mniej więcej od 29000 do 31500 złotych, więc różnica była dość mała. Warto jednak zaznaczyć, że znacznie bardziej różniła się proponowana moc paneli – od 5kWp do 6,3kWp. Od podejścia – z przeniesieniem licznika nie pomożemy, a maksymalnie można zainstalować 5kWp, bo taka jest moc przyłączeniowa, aż po – wszystko załatwimy we własnym zakresie, łącznie ze złożeniem wniosku o zwiększenie mocy przyłączeniowej. Nie w każdym przypadku oferty były, według mojej oceny, kompletne i nie wszystkie uwzględniały uwagi z zapytania. Wyraźnie było widać, że firmy mają dużo pracy i niekoniecznie przejmują się detalami. Równie jasne jest, jak dobry handlowiec, a nawet bardziej opiekun klienta może przeważyć szalę, gdy klient waha się między różnymi ofertami.

Przygotowanie do instalacji – formalności

Jak już wspominałem, sytuacja była trochę bardziej złożona – mieliśmy licznik przedpłatowy, zainstalowany wewnątrz domu. Trzeba było go zmienić na zwykły i przenieść na zewnątrz. Dodatkowo konieczne było zwiększenie mocy przyłączeniowej.

Pierwsza rzecz wydawała się prosta do wykonania. W pierwszym kroku należało wypowiedzieć umowę kompleksową, wraz z wnioskiem o demontaż licznika oraz podpisać nową umowę, ważną od dnia wymiany urządzenia pomiarowego. Umowa została podpisana 21 maja. Przy okazji warto zaznaczyć, że jakość obsługi w firmie Energa Obrót w Toruniu jest dramatycznie niska. Trzeba bardzo uważać, bo sprzedawca bardzo różnymi metodami próbuje „namówić” na umowę zawierającą dodatkowe opcje, jak „opłata handlowa”. Nie będę się rozpisywał na ten temat, ale warto poszukać informacji w Internecie, łącznie z decyzją Prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, która jednak chyba nie za wiele zmieniło w technikach „marketingowych” stosowanych przez sprzedawców. Poza tym kuriozalne jest, że firma tłumaczy istnienie opłaty handlowej kosztami wystawiania faktur. To jest jakiś dramat. Gdyby działali w normalnych warunkach konkurencji, nie mieliby zupełnie racji bytu.

Niemniej, mimo, że kontakty z firmą do przyjemnych nie należą, a cała procedura trwała dłużej niż miała, licznik przedpłatowy został wymieniony na zwykły 29 czerwca. Przy okazji – przed demontażem zrobiłem zdjęcie stanu licznika i mimo przekonywań technika, że protokół ze stanem demontowanego licznika (wynika z niego nadpłata) przyjdzie w późniejszym terminie, zdecydowanie poprosiłem o podpisanie oświadczenia o stanie licznika. I słusznie, bo żaden protokół nie przyszedł, więc zwrot środków został wykonany na podstawie tego oświadczenia.

Do wniosku o zwiększenie mocy potrzebna była „mapka zasadnicza do celów opiniodawczych” z zaznaczonymi wszystkimi instalacjami w okolicy. Trochę niepotrzebnie, bo ostatecznie przyszła odpowiedź, że mimo, że moc przyłączeniowa wynosi 5kW, to ze względu obecne zabezpieczenia przedlicznikowe została ona zwiększona od razu do 12,5kW. Od złożenia wniosku do odpowiedzi minął ponad miesiąc. Warto zaznaczyć, że wszystkim, łącznie z załatwieniem mapki zajął się wykonawca, nawet jeszcze przed podpisaniem umowy. Duży plus.

Wybór wykonawcy

W tym miejscu chyba można już wspomnieć, że wybrałem ofertę Grodno S.A. To wielka firma, która dodatkowo posługuje się podwykonawcami do montażu instalacji. Trzeba więc jasno powiedzieć, że znacznie bardziej od nich liczył się duet – opiekun klienta i rzeczywisty wykonawca.

Nie była to oferta najtańsza, ani też najdroższa. Była najbardziej kompleksowa i z poważnym podejściem do klienta. Ostatecznie, ze świadomością pewnych wad, związanych z nieoptymalnym rozmieszczeniem ogniw, zdecydowaliśmy zwiększyć liczbę paneli Q.CELLS 355Wp do 18, co dało łączną moc 6,39kWp. Uznałem, że wielkiej różnicy w koszcie nie będzie, więc najlepiej założyć tyle ogniw ile się da, żeby potem nie myśleć o dokładaniu. Łączny koszt ostatecznie to 32500zł, co daje około 5000zł za 1kWp. Patrząc na to co można znaleźć w Internecie, to wcale nie mało. Z drugiej strony – kompleksowo i przez sprawdzoną firmę, a także podobnie cenowo do tego, co proponowała konkurencja. Trzeba też wziąć pod uwagę, że w cenę wliczony został w to Fronius Smart Meter, który nie jest obowiązkowym elementem instalacji, ale pozwala dobrze kontrolować zużycie energii.

Montaż instalacji fotowoltaicznej

W porównaniu ze wszystkimi koniecznymi formalnościami, montaż instalacji fotowoltaicznej, to najszybsza i najprostsza część całego przedsięwzięcia. Od podpisania umowy, do dnia montażu minął nieco ponad tydzień. Operacja trwała właściwie jeden dzień, wliczając w to dodatkowe zlecenie na przeniesienie licznika na zewnątrz. Oczywiście nic nie jest idealne, więc nie wszystko się udało w 100% tak jak powinno być.

Pierwszym problemem był kończący się czas i problemy z połączeniem falownika z wi-fi. Dodatkowo Smart Meter, zamontowany zaraz za głównym licznikiem, kawałek od falownika, nie chciał się z nim komunikować. Ponieważ dzień się skończył, ekipa wyjechała bez skończenia tego. Problem był jednak tak naprawdę niewielki, bo po poprawieniu podłączenia przewodów RS-485 i kilku dodatkowych próbach połączenia z wi-fi, wszystko ostatecznie zaczęło działać i skończyłem konfigurację. Swoją drogą, Fronius faktycznie bardzo kiepsko łapał zasięg sieci bezprzewodowej. Na tyle słabo, że planowałem już podłączyć go przez ethernet, jednak później okazało się, że aktualizacja oprogramowania bardzo poprawiła sytuację. Do tego stopnia, że problem ze stabilnością wi-fi u mnie już zupełnie nie występuje.

Drugim problemem jest fakt, że ogniwa fotowoltaiczne są rozmieszczone nieco inaczej niż na projekcie. W szczególności jedno, które znajduje się tuż za kominem. Wydawało się, że jest zupełnie nieprzydatne, kuriozalne wręcz, ale jak się popatrzy na zacienie w ciągu dnia, to przynajmniej w miesiącach, w których produkcja prądu jest największa, nie jest tak źle i dość długo w ogóle nie ma na nim cienia. W każdym razie nie tak miało być i firma w ramach rekompensaty dołożyła dwa dodatkowe optymalizatory gratis. Natomiast optymalizatory i częściowe zacienienie to jest temat na osobny wpis.

Trzecim niedociągnięciem był początkowy brak „drobiazgu”, który nazywa się „platforma balastu” dla połowy stelaży do paneli fotowoltaicznych. Ogniwa zamontowane są w oparciu o system balastowy firmy Corab. Chodzi o to, żeby nie dziurawić dachu. Cała konstrukcja utrzymywana jest przez betonowe bloczki, które leżą na specjalnych blachach, z warstwą antypoślizgową. Oczywiście firma to dość szybko uzupełniła, jednak pewien niesmak pozostał, że musiałem się o to upomnieć.

Nie piszę dlatego, żeby pokazać, że jestem niezadowolony. Koniec końców, całościowo patrząc, to jednak wszystko było zdecydowanie na plus. Chcę jednak zwrócić uwagę, że zawsze trzeba sprawdzać fachowców. Taka smutna prawda, ale też nie jest to nic odkrywczego.

Dalsze formalności

Po instalacji i zwiększeniu mocy przyłączeniowej, co u nas było największą blokadą, przyszła pora na zgłoszenie mikroinstalacji do zakładu energetycznego i wymianę licznika na nowy, zdalnego odczytu. Co ciekawe ten, który dostaliśmy po zmianie z przedpłatowego był dwukierunkowy, ale przy fotowoltaice Energa montuje takie ze zdalnym odczytem. Czekaliśmy na to około sześć tygodni, mimo, że miało trwać znacznie krócej. Ostatecznie wymiana miała miejsce 28 sierpnia i od tego dnia uruchomiona została instalacja – w pierwszy pochmurny dzień po całym sierpniu z błękitnym niebem… Prawie dwa tygodnie później przyszło pismo zaświadczające o tym fakcie od firmy Energa Operator, która z kolei, w ramach nowych, ulepszonych procedur, sama była w stanie poinformować o tym fakcie Energę Obrót. Niesamowite, że taka procedura istnieje, patrząc na to, jak te firmy działają i jakie są tam opóźnienia przy każdej operacji.

Pozostało więc czekać na pierwszy rachunek (pewnie też doczeka się osobnego wpisu) i cieszyć się dość słonecznym wrześniem. Poza tym trzeba było złożyć wniosek o dotację z programu „Mój prąd”, ale oczywiście nie dało się tego zrobić przed otrzymaniem zaświadczenia o przyłączeniu mikroinstalacji do sieci. Wniosek złożyliśmy więc 11 września, a 30 listopada przyszło potwierdzenie, że został on zarejestrowany i przekazany do weryfikacji. Kiedy dostaniemy pieniądze? Zobaczymy.

Ile kosztowała nas instalacja i kiedy to się zwróci?

32500zł brutto to koszt, który ponieśliśmy. Jeżeli odejmiemy od tego 5000zł dofinansowania (gdy przyjdzie), to zostanie 27500zł. Tę kwotę w całości odpiszemy od podstawy podatku, więc zostanie 18700 realnego kosztu. Załóżmy delikatnie średnią cenę prądu w następnych latach w wysokości 70gr za 1kWh i oszczędność 5MWh rocznie. Doliczmy też pół roku straty, bo uruchomiliśmy instalację na koniec sierpnia, a wrzesień był ostatnim miesiącem produkcji na plus. Tak czy inaczej wychodzi, że inwestycja powinna się zwrócić poniżej 6 lat. Jak zwróci się w 7-8, też będę bardzo zadowolony.

Podsumowanie

Tak naprawdę na prawdziwe podsumowanie jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Jeżeli będzie zainteresowanie, możecie natomiast liczyć na kolejne wpisy związane z tym tematem, w tym dokładniejsze podsumowanie oszczędności, prezentację aspektów technicznych i pułapek, opis integracji przez API Froniusa i ostateczną informację, czy i kiedy się zwróciło. Wkrótce podsumuję też pierwszy rachunek prosumencki.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Fotowoltaika i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

6 odpowiedzi na Instalacja fotowoltaiczna na płaskim dachu

  1. SpeX pisze:

    Czemu akurat preferowałeś Froniusa? Czy on generuje czystą sinusoidę? Jest to urządzenie 1 czy 3 fazowe? A możliwość pracy off-grid? Oraz najważniejsze możliwość podpięcia banku baterii?

  2. SpeX pisze:

    Jak masz spiętą instalacje? Jeden obwód? Ile V istalacja?

  3. techniczny pisze:

    Czemu Fronius? Pozycja na rynku, zaufanie, opinie, API. Pewnie jak bym wybrał coś innego, też bym był zadowolony. Dla wielu osób najważniejsza jest gwarancji i ja to rozumiem, ale do wszelkich gwarancji, jak i ubezpieczeń mam ograniczone zaufanie. Nie kierowałem się ceną, co też często jest kluczowym elementem.

    Instalacja oczywiście 3-fazowa, falownik 6kW, chociaż mógłby być 5kW bez praktycznie żadnej straty. Oczywiście musi produkować sinusoidę zsynchronizowaną z tym co przychodzi z sieci. Falownik jest wpięty zaraz za licznikiem i w przeciwieństwie do reszty domu, instalacja jest nowoczesna – z osobnym przewodem ochronnym i różnicówką. Dlatego zależało mi na uporządkowaniu instalacji i przeniesieniu licznika.

    Cała zabawa w fotowoltaikę przy polskim prawie, polega na tym, że nie instalujemy akumulatorów. Energetyka jest dla nas akumulatorem o prawie nieograniczonej pojemności i sprawności 80%. To bardzo korzystny układ dla prosumentów, dla sieci pewnie nieco gorszy. Dlatego prędzej czy później pewnie zacznie się dofinansowywanie magazynów energii (lub zmiana warunków rozliczania na gorsze). Oczywiście ma to ten minus, że wogóle nie ma możliwości pracy off-grid, więc gdy energetyka nie dostarcza prądu, to nie mamy nic, nawet gdy świeci słońce.

  4. SpeX pisze:

    Przez sprawność tego wirtualnego magazynu, masz na mysli to, iż dostaniesz „za free” z sieci 80% tego co im wysłałeś?

    Czemu nie ma możliwości pracy off-grid?

    • techniczny pisze:

      Tak. A off-grid przy takich warunkach współpracy z energetyką po prostu w większości przypadków raczej się nie opłaca. Pewnie pojawi się dofinansowanie magazynów energii i może wtedy coś się zmieni.

Skomentuj SpeX Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *